Katarzyna Daleszczyk – najlepsza pomocniczka w plebiscycie Polskiego Związku Piłkarzy w wywiadzie dla pzp.info.pl opowiada o minionym roku i przyszłości kobiecego futbolu w Polsce.
Polski Związek Piłkarzy: Gratuluję wyróżnienia! Po raz pierwszy zostałaś laureatką. Jakie to uczucie być w tym gronie?
Katarzyna Daleszczyk: Dziękuję bardzo! Jest to dla mnie ogromne zaskoczenie. Już sama nominacja była wielkim wyróżnieniem, tym bardziej, że w kategorii „najlepsza pomocniczka” nominowane zostały naprawdę klasowe zawodniczki. Dlatego też nie spodziewałam się, że moje koleżanki z boiska, przeciwniczki, piłkarki ekstraligowych drużyn tak mnie docenią, za co oczywiście bardzo dziękuję. Jest to dla mnie niezwykle pozytywny impuls.
Medyk zdominował nie tylko Ekstraligę, ale też plebiscyt. Każda pozycja dla Medyczek…
Myślę że trzeba byłoby zapytać piłkarki dlaczego oddały większość swoich głosów na zawodniczki Medyka… widocznie czymś sobie na to zasłużyłyśmy (śmiech).
Jaki w Twoim odczuciu był ostatni rok Medyka w Ekstralidze?
Mogę ocenić jedynie ostatnie pół roku, ponieważ od tylu dopiero jestem w Medyku. Był to bardzo intensywny czas, mecze ekstraligowe przeplatane ze spotkaniami reprezentacji i występami w Lidze Mistrzyń. Cieszymy się, że jesteśmy na pozycji lidera, choć nie można powiedzieć, że wszystkie uzyskane przez nas punkty zostały zdobyte z łatwością. Jednak, jak najbardziej, ostatnie pół roku oceniam pozytywnie i na plus dla Medyka.
Któryś z zespołów Ekstraligi zaskoczył Cię na plus lub na minus?
Nie chce oceniać jedynie na podstawie spotkań z Medykiem, który zespół zaskoczył, a który zawiódł. Mówi się, że mecz meczowi nie jest równy i to jest prawda. Trener zawsze nam powtarza, że po dobrym meczu przychodzi gorszy, dlatego boi się żebyśmy niczego „nie wycudowały” na boisku i dodatkowo nas mobilizuje… Podobno specyfika gry kobiet jest przedstawiana jako sinusoida, ale my w Medyku staramy się to przełamywać.
Na arenie europejskiej daleko wam do takiej pozycji jak w kraju, ale chyba możemy powiedzieć, że idzie ku lepszemu?
To prawda. Małymi krokami idzie ku lepszemu. Nasza liga nie jest bardzo mocna, dlatego przydają się sparingi, mecze z silnymi zagranicznymi drużynami, gdzie zdobywa się kontakty i pokazuje że w Polsce też są silne zespoły. Choć mogłoby to być też poparte działaniami „z góry”…
Gracie coraz lepiej lecz Lyon stanowił już przeszkodę nie do przejścia. Czujecie się na siłach by dojść dalej niż do 1/16 finału?
To jest nasz główny cel w tym roku… zdobyć Mistrzostwo Polski, wystąpić w LM i przejść w końcu tę 1/16… dlatego przygotowania trwają już od początku roku i wierzę że damy radę 🙂 Mimo iż przegrałyśmy z Lyonem, była to dla nas bardzo dobra lekcja futbolu, a od kogo mamy się uczyć jak nie od najlepszych? Poza tym, która piłkarka nie chciałaby stanąć naprzeciwko takich sław jak Le Sommer, Schelin czy Renard? A my miałyśmy tę przyjemność.
Skoro już mówimy o międzynarodowej piłce… Za naszą reprezentacją dwumecz z Portugalią, który wyszedł na remis. Jak wyglądało to z Twojej perspektywy?
Ciężkie były te spotkania, bo jesteśmy na początku przygotowań i pod względem motorycznym nie byłyśmy w najwyższej formie. Bazowałyśmy głównie na taktyce, mimo że może nie były to mecze przyjemne dla oka, ale dzięki takim spotkaniom nabieramy doświadczenia i się zgrywamy.
Ola Sikora wierzy w sukces na Euro. Też jesteś taką optymistką?
Trzeba stawiać sobie najwyższe cele… wierzę w awans, choć wiem że będzie o niego bardzo trudno.
Przed wami kolejne fazy przygotowań: mecz z Islandią, Cyprus Cup… Jak widzisz takie wybory na okres przygotowawczy?
Myślę, że jest to dobra droga, ponieważ najważniejsze by reprezentacja jak najwięcej grała, nabierała doświadczenia i ogrywała się z innymi, nawet wyżej notowanymi zespołami, a to umożliwi nam Cyprus Cup.
A jak atmosfera w kadrze? Kto najbardziej dowcipkuje, a kto trzyma ekipę w ryzach na zgrupowaniach?
Największym jajcarzem na kadrze jest nasz fizjoterapeuta Wojtek Sitek… pomysły mu się chyba nie kończą (śmiech). Panują pewne zasady na kadrze, których staramy się przestrzegać i jeśli coś jest nie tak, to zazwyczaj nasz kapitan jako łącznik między sztabem a piłkarkami nas o tym informuje, bądź robi to sam trener.
Polskie piłkarki coraz częściej myślą o wyjazdach zagranicę, co jest na pewno łatwiejsze niż jeszcze kilak lat temu. Myślisz, że to rzeczywiście dobry czas i mamy możliwość konkurować o skład? Praktyka pokazywała, że różnie z tym bywa…
Faktycznie różnie z tym bywa, trzeba się zderzyć z nowym otoczeniem, nową formą treningów, większą częstotliwością meczów, ale nie skreślajmy naszych szans. Jeśli się wierzy we własne umiejętności, wkłada mnóstwo serca i zaangażowania w to co się robi, to nieważne czy jesteś z Polski czy innego kraju. Udowodnij na boisku, że jesteś warta tej drużyny, do której chcesz się dostać.
Rozmawiając z dziewczynami na kadrze oraz w klubach, ciągle odnoszę wrażenie, że czujecie się bardzo zapomniane w porównaniu do piłkarzy. Jaka jest Twoja opinia? Jakie są największe bolączki kobiecej piłki i co chciałabyś zmienić?
Nie mamy co się równać z piłkarzami… to jest ogromna przepaść. Może coś by się ruszyło gdyby kobieca piłka miała większą przychylność najwyższych władz. My nie chcemy zarabiać „milionów”, tak jak niektórzy, ale jeśli PZPN cyklicznie wspierałby kluby, choćby workiem nowych piłek, załóżmy co rundę kilku innym zespołom… Gdyby w jakiś sposób bardziej propagował kobiecą piłkę, zadbałby o nagłośnienie i reklamę w mediach, nie tylko dla reprezentacji, to może popularność by wzrosła. Szkolenie już ruszyło i grających dziewczynek jest coraz więcej, jednak jeśli dalej one nie mają klubów, w których mogą się rozwijać na wyższych szczeblach, bo nie ma środków i sponsorzy niechętnie stawiają na kobiecą piłkę, to wszystko idzie na nic… Jest wiele niuansów i problemów, idzie to ku lepszemu, ale niestety bardzo powoli.
Wywiad przeprowadził Daniel Archetka dla portalu pzp.info.pl